Wesprzyjcie mnie i powiedzcie, że to co robię ma sens, proszę, bo padam na ryj, a jeszcze mnóstwo sprzątania przede mną (╯︵╰,)
Otóż po 2,5 roku wyprowadzam się z wynajmowanej kawalerki. Któryś dzień z kolei pucuję mieszkanie, żeby oddać je w jak najlepszej kondycji. Okna umyte (tak, framugi to też okna), lodówka też, wanna wyszorowana dookoła baterii szczoteczką do zębów, balkon z narzeczonym jechaliśmy szczotą ryżową na kolanach i można tak długo wymieniać…
I jak przypomnę sobie, że za każdym razem, kiedy wprowadzałam się do jakiegokolwiek wynajmowanego mieszkania, to musiałam sprzątać po kimś syf – jest mi zwyczajnie smutno. Zawsze sprzątałam po sobie na błysk i zawsze wynajmowałam chlew (╯°□°)╯︵ ┻━┻ Moim zdaniem jeśli najemca nie potrafi po sobie posprzątać, to wynajmujący powinien jednak przygotować mieszkanie przed kolejną osobą, ale nigdy się z tym nie spotkałam. Tu też ewidentnie oczekuje się ode mnie, że to ja przygotuję lokal dla następnej osoby…
Czy wy sprzątaliście po sobie mieszkania na koniec wynajmu, czy zostawialiście to wynajmującym? I w jakim stanie zastawaliście mieszkania przy wprowadzaniu?
Eh. Oby to był przedostatni raz…
#zalesiezalesie #wynajem #gorzkiezale #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow
i trochę #januszebiznesu