Pani Barbara postanowiła otworzyć internetowy sklep z odzieżą. Bardzo spodobała jej się pewna nazwa. Niestety był już taki sklep na polskim rynku. Postanowiła więc zmienić jego nazwę o jedną literkę.
Szukając w Internecie informacji o ochronie marki, trafiła na firmę, która reklamowała się, że robi bezpłatną analizę prawną nazwy. Odezwała się do nich i jeszcze tego samego dnia dostała zapewnienie, że nie widzą żadnych przeszkód, jeżeli chodzi o zastrzeżenie jej znaku towarowego.
Co więcej, została zapewniona, że po takim zgłoszeniu może czuć się bezpieczna, bo formalnie będzie właścicielką swojej marki. Oczywiście zleciła zastrzeżenie swojej nazwy i po 7 miesiącach otrzymała decyzję o rejestracji. Otworzyła więc sklep i uruchomiał całą machinę reklamową.
Jakież było jej zdziwienie, kiedy po 2 miesiącach odebrała pozew, który wpłynął do Sądu Polubownego ds. Domen Internetowych. Pozwał ją oczywiście właściciel sklepu, o którym wiedziała. Nie miał zarejestrowanego znaku, ale zarzucał jej czyny nieuczciwej konkurencji. W końcu jego sklep internetowy był już na rynku od ponad 5 lat.
Klientka broniła się sama. Jej główną linią obrony było to, że przecież Urząd Patentowy zweryfikował jej zgłoszenie, nie znalazł kolizji i ochronę przyznał. Czyli uznał, że różnica tej jednej litery wystarczy, aby nie było kolizji.
Finalnie sąd z jej argumentami się nie zgodził. Arbiter wskazał, że konkurent działał na rynku jako pierwszy, a same nazwy są tak podobne, że klienci mogą się pomylić. Wyrok – odebranie domeny, na której postawiony był jej sklep.
Dokładne omówienie tematu we wpisie: https://znakitowarowe-blog.pl/czy-zastrzezenie-nazwy-nie-lamie-prawa/
#historia #gruparatowaniapoziomu #prawo #biznes #qualitycontent #psychologia #domeny #internet