Nie ma szans, żeby ceny nieruchomości poważniej spadły w dłuższej perspektywie. Dlaczego? Dlatego, że deweloperzy
dostosowują sie do rynku. I mam okazję to zaobserwować z bliska. Znajomy mały deweloper przymierzał się do inwestycji. PUM kilka tysięcy m2, duże miasto wojewódzkie, dwa bloczki, pozwolenie na budowę prawomocne, generalny wykonawca wstępnie dogadany. Po pandemii, projekt poszedł do zamrażarki. A popyt jest, bo nabywcy są już na co najmniej 10% lokali mimo że nawet ogłoszenia nie poszły. Pracownicy zwolnieni, na dobrych warunkach z odprawami, ale jednak. Lokal firmy własny, więc nie generuje kosztów. I teraz oczekiwanie na rozwój sytuacji. Jeżeli gospodarka się rozkręci to projekt odmrozi, a jak nie to sobie trzyma grunt pod mieszkaniówkę w MPZP, który tak czy owak będzie dużo warty. Grunt oczywiście wg ewidencji rolny, więc podatek od nieruchomości śladowy. Pytałem ile ma zamiar czekać – wstępnie do połowy przyszłego roku, ale nie ma ciśnienia i mógłby poczekać i kilka lat. Czyli z tego jednego projektu ok 200 mieszkań mniej wjedzie na rynek. I tak się to będzie toczyć w całym kraju, bo podaż dostosowuje się elastycznie do popytu i nikt nie buduje na siłę, żeby potem musieć obniżać ceny i wyprzedawać.
I teraz wjeżdżają całe na biało trolle z tagu #nieruchomosci ze swoimi eksperckimi przemyśleniami, że deweloperzy muszą nieustannie budować i to dużo, że nie mogą budować mniej, bo będą bankrutować i że jak ktoś twierdzi inaczej to się nie zna. xDDDD
#nieruchomosci #mieszkaniedeweloperskie #ekonomia #inwestycje