Chyba najbardziej śmieszy mnie wychwalanie niskiego bezrobocia jako miernika sukcesu gospodarczego.
Już pomijam to, że przy emigracji 3 mln ludzi, ekspresowo kurczącej się liczbie osób w wieku produkcyjnym to inna sytuacja niż niskie bezrobocie mogłaby być tylko wynikiem jakiejś ogromnej katastrofy naturalnej, wojny (na terenie kraju, nie obok) lub następstw rządów w pełni socjalistycznych.
Natomiast najważniejsze jest to, że stopa bezrobocia niemal nic nie mówi o gospodarce. Liczy się wydajność.
Co z tego, że młode małżeństwo z dziećmi ma pracę z medianą zarobków skoro realnie przy tym nie spina się nawet miesięczny budżet (rata kredytu albo wynajem, przedszkola – często nie ma wyboru jak żona musi pracować, rachunki itp.).
Natomiast porównując takie USA lat ’50 – w ogólnej liczbie osób pracujących zarobkowo kobiety stanowiły 25-30% (można sobie policzyć bezrobocie).
Nie przeszkadzało to żeby wytwarzać 50% ówczesnej światowej produkcji przemysłowej, a wykwalifikowany robotnik mógł sobie pozwolić na zakup domu z 4-6 letniej pensji i utrzymanie wieloosobowej rodziny.
#nieruchomosci #ekonomia #rpp #nbp