Idzie 40 chudych lat dla konserwy.
Znane jest pojęcie (albo teoria) wahadła. Mówi ono, że naturalnym stanem rzeczy w demokracji jest wymiana władzy co kilka lat pomiędzy szeroko rozumianą „lewicą” i „prawicą”. W rzeczywistości jednak wahadła są dwa. Oprócz tego szybkiego, które co 4-8 lat powoduje wymianę jednej ekipy na drugą, często niewiele się różniącą, istnieje także drugie wahadło, którego bieg kształtuje to można określić „duchem epoki”. To wahadło także śmiga od ściany do ściany, ale w tempie 30-45 lat czyli w czasie aktywności życiowej całych pokoleń. W rzeczywistości w czasie tych wielkich wahań polityka każdego ugrupowania jest niesamowicie podobna, a społeczeństwo często ma poczucie iluzji wyboru. Spór polityczny kręci się wokół drobnych spraw, podczas gdy wobec kwestii zasadniczych panuje całkowity konsensus.
Popatrzmy na USA, gdzie Wielki Kryzys spowodował wahnięcie w lewo w latach 30-tych dwudziestego wieku. „Nowy Ład” Roosevelta sprawił, że społeczeństwo uwierzyło w państwo interweniujące w gospodarkę, dobroczynną rolę związków zawodowych, potrzebę ochrony rodzimej gospodarki. Reformy te pozwoliły wyjść z kryzysu, pozwoliły Ameryce na stanie się „arsenałem demokracji” w czasie drugiej wojny, a na koniec dały jej powojenne prosperity. Ale to nie wszystko. Wracający z wojny Amerykanie zgadzali się, że teraz państwo powinno zabrać się za naprawianie społeczeństwa. Stąd mieliśmy narzuconą przez rząd federalny desegregację południa czy szereg ustaw i orzeczeń sądowych w obronie mniejszości czy praw jednostki. Co ciekawe, w epoce „Nowego Ładu” władza się zmieniała. Ale ogólny trend był ten sam. Polityka Republikanów Eisenhowera i Nixona nie odbiegała od polityki demokratów Roosevelta czy Johnsona. Trend był jeden, niezależnie kto rządził. Były co najwyżej drobne drgania w jedną czy drugą stronę, ale konsensus w jakim kierunku powinna iść Ameryka był jeden. Amerykańscy satyrycy kpili wtedy, jak bardzo podobni do siebie są politycy i że różnice między partiami są znikome.
Świat „Nowego Ładu” zawalił się w drugiej połowie lat 70tych. Przyczyn oczywiście było wiele od ekonomicznych po polityczne, ale kluczowe były chyba wymiany pokoleniowe. Pokolenie, które 40 lat wcześniej wprowadziło Nowy Ład zaczynało się wykruszać, a do głosu dochodzi pokolenie urodzonych po wojnie Baby Boomerów którzy czuli, że dotychczasowy świat ich ogranicza. To oni stali za kolejnym wahnięciem jakie miało miejsce w latach 80tych. To czasy rewolucji Reagana, która ukształtowała światowy system społeczny i ekonomiczny na następne ok. 40 lat. Ekonomicznie to czasy neoliberalnej rewolucji – deregulacja, cięcia podatkowe, otwarcie granic dla handlu międzynarodowego, przyzwolenie na przenoszenie produkcji tam gdzie to jest tańsze. Społecznie natomiast było bardziej konserwatywnie, choć właściwym określeniem będzie że panował majorytaryzm. Skończyły się czasy w których państwo mogło zainterweniować i wymusić wojskiem aby wpuszczono czarne dzieci do szkoły. Teraz jeśli poszerzano zakres praw i wolności, to działo się to dopiero jeśli już panował konsensus w tej sprawie. Tak np. stało się w sprawie wpierw depenalizacji homoseksualizmu a potem legalizacji związków. Działo się to wtedy, gdy społeczeństwo już czuło, że pewne prawa są archaiczne. Nie do pomyślenia byłoby natomiast żeby coś odgórnie narzucić w imię poprawienia losu mniejszości. Państwo było np. zupełnie bierne w pierwszej fazie epidemii AIDS, gdy za chorobą ciągnęło się odium nielubianej mniejszości. A politycy prześcigali się w pomysłach na siłowe rozwiązanie problemu przestępczości zamiast nad rozwiązaniem kwestii społecznych które ją powodowały. Także w tym wypadku politycy się zmieniali, ale ogólny trend był ten sam. Polityka Demokratów Clintona czy Obamy nie odbiegała od tej Republikanów. Wszelkie różnice to ponownie były drgania w obrębie jednego trendu. Stąd też jak i poprzednio krytykowano politykę jako rzekomo dającą ledwie iluzję wyboru.
Dziś w USA widzimy że duże wahadło ponownie odbiło się w drugą stronę, a kluczowe w tym zakresie były wybory 2016 roku i zwycięstwo Trumpa. Teraz w Białym Domu siedzi Biden, który z drobnymi kosmetycznymi zmianami kontynuuje protekcjonistyczną politykę ekonomiczną poprzednika. Jak to nowe wahnięcie będzie wyglądało pod względem społecznym – to jeszcze zobaczymy. Ale wydaje mi się że wracają czasy interwencjonizmu. Pierwszą salwę wystrzelili konserwatyści w sprawie aborcji, ewidentnie wbrew woli większości społeczeństwa.
Wahadło działające w skali pokolenia jest zatem prawdziwe i my chyba obserwujemy jego zwrot w Polsce. W naszym kraju wahadłu pozwolono sobie machnąć pierwszy raz w 1989 roku. Poszło w każdym względzie mocno na prawo i w kierunku gospodarczego neoliberalizmu. Była to niejako zrozumiała, normalna reakcja na 45 lat komuny. Komuna była narzucona z zewnątrz bagnetami i tak na koniec nielubiana, że społeczeństwo chciało wszystkiego przeciwnego do tego co komuna sobą reprezentowała. Pozwoliło to na de facto opanowanie Polski przez prawicę, turbopatriotów i konserwatystów do tego stopnia że faktycznie poglądy lewicowe w Polsce przez wiele lat nie istniały i faktycznie w wyborach mieliśmy tylko wybór smaku konserwatyzmu. Przykładowo, „lewicowy” rząd Millera bronił wartości chrześcijańskich w czasie negocjacji nad (nieudaną ostatecznie) konstytucją europejską. Doszło do tego, że określenie „lewak” funkcjonowało na określenie kogoś kto nie był dostatecznie konserwatywny i nacjonalistyczny. Zobaczcie sobie na wykop przed 2015 rokiem, gdzie za lewaka robił Komorowski, w rzeczywistości mocny, katolicki konserwatysta. Nie ma lepszego wskaźnika nastrojów w Polsce jak sprawa aborcji. Od 1989 roku trwało nieustanne umniejszanie praw w tym zakresie. W 1989 roku w nowy ustrój Polska wjechała z normalnym prawem aborcyjnym. Prawa te skasowano tworząc tzw. kompromis (nie będący żadnym kompromisem), zakazujący aborcji poza ściśle określonymi przesłankami. „Pierwszy SLD” w 1996 nie próbował nawet z tym „kompromisem” („zakaz z wyjątkami”) walczyć, tylko dodać kolejną przesłankę. Ale siła epoki była potężniejsza i wyrok ówczesnego TK zmiótł i tą nędzną próbę. Zresztą sędziowie ówczesnego Trybunału potem wypowiadali się że chętnie skasowaliby wszystkie przesłanki dopuszczalności, ale niestety tego zapytanie nie dotyczyło. Panował absolutny konsensus, że rola Kościoła ma być i będzie duża. Ksiądz z kropidłem był nieodłącznym elementem jakiegokolwiek rytuału państwowego lub samorządowego. Co najwyżej niektóre partie chciały sobie stworzyć przyjazne sobie skrzydło w Kościele – jak słynna (nieudana) próba z tzw. kościołem łagiewnickim. W dziedzinie gospodarczej – wiadomo. Polska zachłysnęła się Reaganowskim neoliberalizmem, którego recepty stały się w Polsce wręcz dogmatem. Niskie podatki, deregulacja, wszystko to przez kilka dekad było odbierane jako oczywista recepta na zamożność Polski. Do tego stopnia, że SLD wprowadziło podatek liniowy, a dyskusja odnośnie polityki gospodarczej dotyczyła wyolbrzymionych szczegółów. Za jednego z głównego bohaterów epoki uważano polskiego przedsiębiorcę, self-made mana który zdobył majątek i pozycję dzięki ciężkiej pracy a jego bohaterstwo przejawiało się w tym, że potrafił zachować opłacalność przy morderczej konkurencji dzięki ciągłemu cięciu kosztów.
Wydaje mi się, że wybory 2015 i pierwsze lata rządów PiSu przypadły na szczyt tego postkomunistycznego, nacjonalistycznego, konserwatywnego wahadła. W 2015 roku jako normalne uważano, że państwo musi wspierać religię a chrześcijaństwo jest fundamentem społeczeństwa a poza tym tępić migrantów i lewactwo. A owo mityczne „lewactwo” było zupełnie pogrążone i praktycznie nie istniało. Opozycyjne partie polityczne zastanawiały się jak głęboko „konserwatywną kotwicę” zarzucić żeby mieć cień szansy w wyborach. Ponadto pewnie zostanę za to zjechany, ale uważam też że polityka gospodarcza PiS to najdalsza faza polskiego neoliberalizmu. Politykę ekonomiczną PiS można bowiem określić jako „trzymaj kasę, zamknij mordę i radź sobie sam”. Jednocześnie trwa degrengolada pozostałych jeszcze usług publicznych. Stadium wyraźnie końcowe, w którym rząd dotuje biznesy poprzez stymulację konsumpcji.
Ale teraz czuć już wiatr zmian. Długoterminowe wahadło ewidentnie biegnie w drugim kierunku. Można powiedzieć, że PiS wraz z Kościołem przegięły w chciwości i chęci zawłaszczenia państwa i sumień, czego najlepszym przykładem był październik 2020 i niemal już całkowity zakaz aborcji. Albo brutalna kampania przeciwko LGBT prowadzona wyłącznie dla słupków wyborczych. Sprawy zaszły za daleko dla większości. Ale kluczowa, podobnie jak w przypadku rewolucji Reagana, jest kwestia wymiany pokoleniowej. Przekroczona została pewna masa krytyczna. W wiek dorosły weszły już dziesiątki roczników wychowanych lub wręcz urodzonych po 1989 roku. Polska post-PRLowska to dla tego pokolenia jedyna Polska jaką oni znają. Nie można im ani przypominać, jak to było za komuny ani straszyć jej powrotem, bo to dla nich abstrakcja. Dla nich jedynym punktem odniesienia jest III RP i jej problemy. Oraz masa patologii narosłych właśnie z tego powodu, że III RP urządzono w całości w konserwatywnej kontrakcji do PRL. Patologii takie jak wprowadzenie państwa de facto wyznaniowego udającego świeckie, konflikty z sąsiadami czy też wreszcie właśnie antyeuropejskość wynikająca w znacznej mierze z reakcji na to że PRL nie był państwem suwerennym. Widać też coraz częstsze kpienie z dogmatów ekonomicznych. Nikt już nie wierzy że sama ciężka praca do czegokolwiek wystarczy, od niej co najwyżej dostanie się garbu. Ludzie chcą pożyć. Chcą życia w którym 60% pensji nie zżerają koszty mieszkania. Chcą usług publicznych jak przedszkola czy linie tramwajowe. Wreszcie, bohater-przedsiębiorca przeistoczył się w stereotyp Janusza – chciwego, zawistnego, amoralnego i głupiego, świetnie żyjącego dzięki wyzyskowi swoich pracowników i łamaniu prawa.
Jaka będzie Polska gdy wahadło już na dobre się ruszy w drugim kierunku? Nie wiem, czas pokaże. Wiadomo jednak że będzie dużo mniej konserwatywna, dużo bardziej liberalna obyczajowo. Niektóre partie opozycyjne już wyczuwają jaka jest koniunktura i otwarcie idą w kierunku liberalizacji prawa aborcyjnego, ograniczenia przywilejów kościołów, czy też kwestii związków jednopłciowych. Tak samo widać odchodzenie od dogmatów ekonomicznych. Tu idzie wolniej, ale zdecydowanie idziemy w kierunku jakiejś formy interwencjonizmu (w przeciwieństwie do „dania kasy w łapę”), co przejawia się choćby w postulacie prawa do mieszkania.
Cokolwiek jednak nie będzie, Polska będzie inna. I nie sądzę, żeby podobała się miłośnikom obecnej.
#polityka #4konserwy #neuropa #bekazlewactwa #wybory #bekazpisu #bekazprawakow #ekonomia