Socjalem i pracą ludzie się bogacą a państwo zarabia, gdy inwestuje w ludzi
Liberałowie powinni przestać utyskiwać na każdy wzrost wydatków państwa, gdyż przynajmniej część z nich to bardzo opłacalna inwestycja – tylko że w ludzi, a nie w beton albo maszyny. I ta inwestycja po jakimś czasie przynosi nam wszystkim prawdziwe pieniądze. Powinno to przekonać nawet rasowego homo oeconomicusa.
Świadczenia socjalne mogą bezpośrednio i pośrednio wpływać na wzrost gospodarczy, a więc także na poziom zamożności. Bezpośredni impuls prowzrostowy wydatków socjalnych nie jest specjalnie duży, ale istnieje. Davide Furceri i Aleksandra Zdzienicka na podstawie danych z państw OECD z lat 1980–2005 doszli do wniosku, że przeciętne zwiększenie wydatków socjalnych o 1 proc. zwiększa wzrost PKB o 0,1 punktu proc. Uwzględniając udział wydatków społecznych w PKB, przeciętny mnożnik wynosi 0,6. Jednak wpływ wydatków socjalnych na wzrost PKB jest wyższy w okresach recesji, co oznacza, że są one skutecznym sposobem walki z kryzysami. Holender Emile Cammeraat przeanalizował wpływy konkretnych rodzajów wydatków społecznych na ubóstwo, nierówności i wzrost PKB. Większość wydatków społecznych miała nieistotny wpływ na wzrost – nie licząc wydatków na świadczenia rodzinne, których zwiększenie o 1 punkt proc. w relacji do PKB przyspieszało wzrost o 0,6 punktu proc. Ten efekt dotyczy w szczególności wydatków na politykę mieszkaniową. Zwiększenie świadczeń mieszkaniowych o 1 punkt proc. w stosunku do PKB podbijało wzrost gospodarczy o 1,2 punktu proc. Co oczywiście związane jest z tym, że środki te trafiały bezpośrednio do branży, która potrafi generować znaczną część wartości dodanej.
Wpływ świadczeń socjalnych na zamożność społeczeństwa jest też jednak pośredni. Ich skutkiem jest zmniejszenie nierówności ekonomicznych. Według Cammeraata zdecydowanie najskuteczniej robią to wydatki na świadczenia rodzinne, a na drugim miejscu znalazły się wydatki na renty i emerytury. Tymczasem nierówności hamują wzrost gospodarczy. Według dosyć głośnej publikacji OECD Does income inqeuality hurt economic growth wzrost nierówności liczonych wskaźnikiem Giniego o 3 punkty, jaki miał miejsce w OECD w latach 1990–2010, spowodował ograniczenie rocznego wzrostu gospodarczego o 0,35 punktu proc., co na koniec okresu dało skumulowaną stratę wynoszącą 8,5 proc. Spośród 19 przeanalizowanych państw jedynie w trzech wzrost nierówności nie zahamował wzrostu gospodarczego. Największe straty gospodarcze nierówności wywołały w Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii i Meksyku.
Świadczenia społeczne doskonale wspierają więc bogacenie się społeczeństwa. Zmniejszając nierówności, pobudzają wzrost gospodarczy przez skierowanie części krajowego dochodu do tych grup, które mają niezaspokojone potrzeby konsumpcyjne. Grupy te wydają redystrybuowane środki w kraju, zamiast lokować je na zagranicznych lokatach bankowych, co daje gospodarce impuls popytowy. Według przytaczanej wyżej publikacji OECD spadek wzrostu gospodarczego wynika z relatywnej pauperyzacji dolnych 40 proc. społeczeństwa. Świadczenia społeczne skutecznie niwelujące negatywne skutki nierówności muszą więc być znacznie szerzej dystrybuowane niż klasyczna pomoc socjalna. Muszą trafiać także do niższej klasy średniej, która przecież regularnie pracuje. W takiej sytuacji przeciwstawianie socjalu pracy jest archaiczne. Nowoczesny socjal powinien trafiać także przynajmniej do części pracujących, uzupełniając ich dochody. Poza tym świadczenia społeczne mają działanie proaktywne. Cammeraat przywołuje szereg badań, z których wynika, że zwiększają one skłonność do ryzyka w społeczeństwie, dając pewną poduszkę finansową w razie poniesienia porażki. A to może skłaniać do rozwijania się w nieoczywistych kierunkach, zakładania firm i pogłębiania swojej wiedzy w obszarach, które nie wiążą się z pewną gratyfikacją finansową. Zwiększenie skłonności do ryzyka podwyższa krajową produktywność, podobnie zresztą jak ograniczenie ubóstwa. „Ubóstwo negatywnie wpływa na zdrowie, wydajność pracy, a nawet zdolności poznawcze mózgu. W związku z tym zmniejszenie ubóstwa poprawia potencjał ludzi ubogich, a tym samym zwiększa wydajność i wzrost PKB” – wskazuje Holender. Doskonałym przykładem tego mechanizmu są Finlandia i Dania. Mają one odpowiednio pierwsze i trzecie pod względem wysokości wydatki na bezpieczeństwo socjalne w UE. Równocześnie te niewielkie państwa w najnowszym Global Innovation Index zajęły odpowiednio siódme i szóste miejsce wśród najbardziej innowacyjnych gospodarek świata.
Wzrost wydatków publicznych na edukację o 0,1 w przeliczeniu na jednego ucznia zwiększa przeciętną liczbę ukończonych lat edukacji o 0,3 roku, a to w następstwie skutkuje przyszłym wzrostem płac o 7,3 proc. Podniesienie o rok przeciętnej liczby ukończonych lat edukacji podnosi stopę wzrostu gospodarczego o 1 punkt procentowy. Poprawa umiejętności matematycznych wśród uczniów o jedną jednostkę może podwyższyć przyszłe wynagrodzenia nawet o 18 proc. Doskonały zwrot przynoszą także wydatki na ochronę zdrowia. Dzięki poprawie zdrowia publicznego przedsiębiorstwa mogą notować niższy poziom absencji w pracy z powodu chorób. Sami pracownicy efektywniej wykonują zadania i mocniej angażują się w pracę, gdy nie są obciążeni problemami zdrowotnymi. Wydłużenie przeciętnej długości życia w zdrowiu wydłuża także okres aktywności zawodowej, co odciąża system emerytalny, za to zwiększa dostępność pracowników na krajowym rynku. Pozytywne efekty wydatków na publiczną ochronę zdrowia są wielowymiarowe i dotykają właściwie wszystkich obszarów życia społecznego. Nic więc dziwnego, że zwrot z inwestycji w zdrowie publiczne jest bardzo wysoki. Według jednego z przytoczonych przez autorów badań korzyści z wydatków na zdrowie publiczne trzykrotnie przewyższają poniesione koszty. Według innego badania 1 funt zainwestowany w zdrowie publiczne może przynosić szeroko rozumianej gospodarce nawet 14 funtów zwrotu. Wydanie 1 dolara na poprawę zdrowia dzieci zwiększa dochody państwa o niecałe 2 dolary.
Doskonałą inwestycją są także wydatki na politykę prorodzinną, szczególnie na opiekę żłobkową i przedszkolną. Żłobki przede wszystkim umożliwiają młodym matkom szybszy powrót do aktywności zawodowej, co zmniejsza „karę za dziecko”, czyli lukę płacową spowodowaną urodzeniem dziecka (a dokładnie rzecz biorąc, wypadnięciem na pewien czas z rynku pracy). Rozwinięta sieć żłobków i przedszkoli ułatwia godzenie pracy z rodzicielstwem, dzięki czemu nie cierpi ani jedno, ani drugie. Poza tym żłobki i przedszkola bardzo efektywnie wyrównują szanse. Dzięki nim dzieci rodziców z niskim kapitałem kulturowym mogą nauczyć się potrzebnych w szkole umiejętności i zachowań, więc na starcie nie będą odstawać od rówieśników z tak zwanych dobrych domów. A przynajmniej będą odstawać nieco mniej. Ogólna stopa zwrotu z wydatków na programy wczesnej edukacji dla rodzin zagrożonych wykluczeniem wynosi 14–18 proc. rocznie. Opieka doświadczonego nauczyciela w przedszkolu może skutkować wyższymi zarobkami o 7 proc. już w wieku 27 lat.
Źródło: Krytyka Polityczna
#antykapitalizm #gospodarka #finanse #lewica #socdem #bekazlibka #ekonomia #pieniadze #socjalizm