Po prawie 4 latach emigracji planuje wrócić do polszy i podlasia, bo sentymentalny ze mnie chłop i już tęsknie trochę za ziemią ojczystą. Ludzie zachodu, w sumie spoko, ale nie ukrywam, że dość mam tego, przejadło mi się tymi krainami mlekiem i miodem płynącymi i tymi ciągłymi how are ya, how are ya, georgous/lovely weather today. Nie moja broszka. Za mną jakieś magazyny, taśmy, ochrony i ogólnie chujnieroboty, ale zaciskałem zęby i zaoszczędziłem sobie tam trochę. Na polskie złote dość pokaźna sumka. I teraz error, bo niby chce się wracać, coś może zainwestować, może zacząć od nowa studia, jakieś kursy/ uprawnienia porobić, ale włos na dupie się jeży na samą myśl konfrontacji z polską rzeczywistością. W moim rodzinnym mieście żaden kreatywny biznes nie ma racji bytu. Apteki, szmatexy, kebaby, salony piękności, a o pracy w jakimkolwiek biurze czy czymkolwiek nie polegającym na przerzucaniu gruzu, bez znajomości można zapomnieć. Większość ziomków zapierdala gdzieś u Janusza na zakładzie za psie pieniądze, gdzie mobbing to codzienność i norma. Chleją tam, żrą fetę, a niektórym weteranom nawet już się zeszło. Mieszkają wciąż ze starymi bo najnormalniej ich nie stać na nic innego i wyprali się już ze wszelkich ambicji. I żyją tak oby do piątku, by w weekend sie najebać i dostać mandaty za picie przed blokiem. Gadam czasem z nimi na kamerce i widzę jak niektórzy w ciągu czterech lat zestarzeli się o dwadzieścia. Groza życia mnie ogarnia kurwa a niby mam już prawie 3 dychy na karku i powinno to być dla mnie normalne i oczywiste, bo przecież „NIKT NIE MÓWIŁ, ŻE BEDZIĘ LEKKO”. Ale też nikt nie mówił że będzie taki hardkor.
#januszex #szkolenia #podlasie #pracbaza #depresja #januszebiznesu #emigracja