Bardzo ciekawe przedstawienie problemu wolnego rynku przyszło o dziwo ze… sportu.
Wolny rynek dąży do monopolu, zatem siłą rzeczy bogatsi będą starali się rywalizować we własnym, jak najwęższym kręgu.
Doskonale widać to też na rynku transferowym. Jeszcze 15 lat temu dziesiątka najlepszych piłkarzy świata była porozrzucana po różnych klubach – Zidane grał w Juventusie, Beckham w Manchesterze United, brazylijski Ronaldo w Barcelonie, a Ronaldinho w PSG. Teraz wąska grupa najbogatszych klubów trzyma w ręku karty zawodnicze czołówki najlepszych piłkarzy świata.
Każdy kto zna historie wie że tak kończy wolny rynek. Na początku jak w miarę równo, jest konkurencja i rywalizacja, ale potem lepsi akumulują a słabsi ospadają. Nowi wchodzący do gry mają już coraz większą przepaść do czołówki i korzyści skali wypychają ich z rynku. Bogatsi stają się jeszcze bogatsi a nowi nie mają możliwość przy tak dużej przepaści konkurować i rywalizować. Wystarczy przestudiować historię gospodarczą.
Doskonale zdawali sobie z tego problemu wolnego rynku organizatorzy NBA. Tam od razu pomyślano że najlepszy wchodzący do ligi koszykarz trafia do najsłabszego zespołu wyrównując rywalizację. Gdyby tam zwycięzca z największym zarobkiem kupował potem w drafcie najlepszego rookiego to byłby taki sam wolnorynkowy syf jak w europejskiej kopajpiłce i oligopol kilku „marek”.
Cały wywiad tutaj:
https://tygodnik.tvp.pl/35830974/od-marksa-do-neymara-i-city
#ekonomia #antykapitalizm