Tak a propos #januszebiznesu przypomniały mi się praktyki mojego ówczesnego szefa. Zakład zajmował się cięciem kręgów blach, stali, jakichś tam prętów, przetrzymywaniem tego w magazynach etc. Kontahenci przywozili np. 30 tonowy krąg dobrej kategorii to szef kazał po cięciu dawać np. na wierzch 3-4 arkusze tych ich, a w środek ładowało się „resztę” 20+ ton jakiegoś najgorszego sortu odpadu z Ukrainy, pofalowanego, dziurawgo jak szwajcarski ser byle tonaż się zgadzał.
Jak przyjeżdżał taki kontrahent to najczęściej brygadzista dostawał na chwilę przed pędzel z miseczką wypełnioną zużytym olejem słonecznikowym, żeby omalował pordzewiałe ranty i każde wizualne niedociągnięcia, bo „będzie tak bardziej świeżo wyglądało i się nie skapnie” xD
Na drugim placu gość sprzedawał różne pręty, gdzie też kazał przed załadunkiem jak odbiorca nie widzi zrywać metki z kategorią jakości stali (z tych najlepszych) i przewieszać na te z najgorszą kategorią. Oczywiście pędzel z olejem wskazany xD
Na całej hali monitoring. Gość siedział w domu i potrafił np. zadzwonić do chłopaków o 23:45 robiących kolejne nadgodziny i powiedzieć im, że „widzę jak Paweł tam stoi, jest jeszcze 15 minut, to niemógłby wziąć miotłę i zamieść trochę halę jeszcze?” O 00:00 przychodziła kobieta sprzątać, jak wyszło jakaś jego ciotka, to tak żeby już lżej miała.
Już nie wspomnę o umówieniu się ze mną na konkretne warunki co do wynagrodzenia na umówie „jak się wykażę na 3 miesięcznym okresie próbnym”, ale po okresie próbnym okazało się, że będzie jak z każdym – „No tu wiesz będziesz miał taką umowę, że będzie mniej, ale resztę będziesz dostawał co miesiąc w kopercie, tak jest dla ciebie korzystniej” xD
Wypadki w pracy. No były. Aaa, bo zapomniałem, kręgi blach były zabezpieczone metalowymi taśmami. No wiecie, żeby się trzymały w ryzach, zawinięta taka szpula 30 ton ma w sobie dużo jakichś naprężeń i czasami chęci do lekkiego rozwijania się. Byłem świadkiem kilku zdarzeń jak taki krążek potrafił po zerwaniu zabezpieczeń jakby zacząć się rolować w środku i ruszył z miejsca niczym walec pomimo, że był przed nim postawiony spory drewniany klocek, wkopany pod niego. Weźcie sobie kawałek jakiejś blachy powiedzmy 20 cm i zawińcie mocno w okół palca i na końcu puśćcie, zobaczycie o czym piszę.
No więc wracając do tematu, należało takiego otwierać przy użyciu palnika, stojąc z boku, żeby dodatkowo początek tej blachy uwolniony z zacisków nie jebnął cię. Butle z gazem do palnika oczywiście puste, bo to koszta co chwilę, więc otwieraliśmy te kręgi kilofem. Tak tak, kilofem. No i któregoś pięknego dnia przy otwieraniu chłopaka jęzor kręgu odskakując po puszczeniu pasków tak jebnął, że przeleciał metr w powietrzu. Uderzyło go w nogę tak, że rzepka kolanowa w 5 minut stała się bułą wielkości grejfruta. Co na to szef? Wynieść chłopaka po za bramę firmy i powiedzieć, że się wypierdolił do rowu, bo „panowie będą jaja, zobaczycie zakład nam zamkną i nie będziecie mieć roboty”.
Eh mógłbym tak długo jeszcze. Po roku odszedłem. Jakakolwiek próba z mojej strony wpłynięcia na gości z grupy, że tak nie można, że jak staniemy za sobą murem to wyegzekwujemy swoje należyte prawa spełzła na niczym. W szatni wszyscy mi przytakiwali, a jak przychodziło co do czego to „młody, ja kurwa mam 1800 zł samej spłaty kredytu miesięcznie, nie będę się wychylał, bo mnie wyjebią i tyle z tego będzie” ¯_(ツ)_/¯
Po 3 latach jak już tam nie pracowałem dostałem wezwanie na policję. Okazało się, że mój były pracodawca ostro wjebany był w te popularne karuzele vatowskie i zamierzają mu się ostro dobrać do dupy.
Jakoś nie byłem smutny na te wieści ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#takbylo #takaprawda